Oglądając najnowszego Bonda do ponad połowy filmu miałem trudności ze zrozumieniem fabuły. Jak już ktoś wspominał w jednej z recenzji wiele spraw wydaje się niedopowiedzianych (np. dlaczego agenci CIA rozmawiali z Greenem wtedy w samolocie) i kilka scen jest niepotrzebnych. Montaż jest też o wiele gorszy w porównaniu z Casino Royale. Przykładem jest tu pościg za zdrajcą wywiadu we Włoszech - wydaję się zrobiony pośpiesznie i chaotycznie, często nie wiadomo kogo widzimy na ekranie podczas walki. Przypominam sobie pościg z Casino Royale w Madagaskarze po którego obejrzeniu byłem zachwycony. Zrealizowano go nowatorsko i w świetnym stylu. Miał też ciekawe zakończenie w postaci wybuchu. W nowym Bondzie przeciwnicy szukają tylko broni i w akurat tym samym momencie celują do siebie - nic oryginalnego. Ogólnie wolę tą bardziej "realną" koncepcję Bonda ale muszę przyznać, że QoS w tym względzie trochę się cofnął w rozwoju - świadczy o tym scena spadania z samolotu, cudownego wpadnięcia w krater i rozwinięcia się spadochronu w dosłownie ostatnim momencie. Powróciły też sceny walk na tle jakichś rozwalających lub palących się miejsc co wprowadza ogólny chaos i przypomina Bondy z lat dziewięćdziesiątych. Film nie jest zły ale musiał zostać skrócony z jednego powodu - po prostu mógł być zbytnio męczący i nudny.
Obejrzałem teraz po latach i ta scena ze spadochronem trochę mnie rozśmieszyła właśnie. Robię sobie teraz powtórkę z Bondów i co ciekawe np Casino Royale doceniam po latach lepiej niż zapamiętałem, natomiast QoS odwrotnie nieco gorzej. Quantum jest chyba jednym z najkrótszych Bondów i to niestety widać. Zemsta która miała być motywem tego filmu jest ledwie doklejona. Spalona słońcem Kurylenko w porównaniu do Ewy Green wypada też dość nędznie.