To bardzo pięknie, że Apocalypse, który miał zamiar zniszczyć świat i robił wielką rozpierduchę, znalazł chwilkę, by dopracować stroje swoich nowych przybocznych :)
Może to ich urok, może to Apocalypse.
Bo dla mnie ten film był nielogiczny i po prostu śmieszny. Zaczął się świetnie i naprawdę miałam nadzieję, że taki będzie cały, ale potem nagle było kiczowato i patetycznie jednocześnie. Starzy X-meni byli rewelacyjni, ci młodzi mają mnóstwo wydumanych rozterek... Mystique w zasadzie tylko się snuje po planie i nie wiem, co tam robi - ona zresztą chyba też nie, tylko chodzi i powtarza, że pracuje sama. Następnie wątek Magneto i jego języka polskiego, o którym pisałam w innym temacie, że wystarczyłoby zdanie wyjaśnienia, a nie byłoby komizmu. Do tego ten łuk milicjanta (tak, wiem, nie mógł mieć metalu), ale jeśli cała sala płacze ze śmiechu na zabijaniu rodziny Magneto, to nie wiem, czy to jest dobra scena. Apocalypse robił wrażenie, choć nie wiem, czemu po prostu nie zabił kilku X-menów (lub wszystkich) i po prostu przejął Xaviera, ale oczywiście tu cała historia musiałaby się skończyć. Kurczę, ale skoro był taki przemegapotężny, to choć jednego mógł zabić. Psylocke i jej strój, zwłaszcza w scenie z Auschwitz, to po prostu jeden wielki niesmak. Cała ta scena była dla mnie przegięciem. Do tego kiczowate scenki jak X na twarzy Xaviera, gdy wjeżdża do tego pomieszczenia z Cerebro (to już chyba było w poprzednim filmie, ale raz idzie to wybaczyć), wyżej wspomniane przeze mnie ciuszki, kołysanka Magneto...
Ale doceniam, że wizualnie było super, że Apocalypse wyglądał świetnie (i zmiana głosu robiła na mnie spore wrażenie) i że był genialny Quicksilver.
Z większością rzeczy się nie zgadzam i według mnie 4 dla filmu który jest przynajmniej dobry i najfajniejszy chyba dla fanów X-menów film to przesada. Pozdrawiam
A powiedz mi, co sądzisz o starych X-menach. Uważasz, że ci nowi są lepsi (wszystkie części)?
Przeszłość, która nadejdzie to według mnie najlepszy film o x-menach zaraz po X-men 2
Jestem fanem X-Menów, ale odsłona z Apocalypsem mnie srogo zawiodła. I zgadzam się w pełni z tym co napisała powyżej elfijka.
Dla mnie film jest najzwyczajniej w świecie... nudny. Fajny początek, a potem, po przebudzeniu pierwszego mutanta, paradoksalnie klimat siada. I jeden Quicksilver (świetna scena w szkole Xaviera) czy 2planowy Rosomak niestety wiosny nie czynią. Niby są monumentalne sceny, ale nie czuję ich klimatu. Sam Apocalypse, pomimo rewelacyjnego operowania głosem i niezłego stroju, jak na moc, którą posiada, jest bardzo cienką postacią. Sceny z Fassbenderem operującym językiem polskim zabijają cały klimat. Nie ma wytłumaczenia, że 'on nie musi mówić po polsku!'. Jeżeli już operuje tym językiem to niech przynajmniej fonetycznie będzie to zbliżone do naszej mowy, bo inaczej jest to pozbawione sensu i brzmi jak parodia (coś jak 'Niemiec' próbujący wymówić nazwisko bohatera w "Jak rozpętałem drugą wojnę światową). Autentycznie lepiej by wyszło, gdyby Michael i spółka gadali po angielsku zamiast kaleczyć nasz język.
Sam jestem zdziwiony tym, jak bardzo się zawiodłem seansem nowej odsłony X-Menów, zwłaszcza po świetnej "Przeszłości, która nadejdzie". W dużej mierze jest to niestety wina scenariusza. Mam chyba dość kolejnej opowieści o globalnym zagrożeniu, gdzie Ziemia pęka, narody klękają, a Pentagon i cała ta bada sra pod siebie. Rozumiem, że niejako postać Apocalypsa wymusza pewne działania na masową skalę, a przy tak przepakowanej mocą i możliwościami postaci to gość naprawdę łatwo i szybko ginie. I ulega komu - bandzie żółtodziobów (z wyjątkami)? Drażni również strój Psycholcke (choć sama postać jest dobrze odegrana). To naprawdę wygląda na zabawę fatałaszkami w stylu Toma Forda. Ale chyba najbardziej w tym wszystkim boli mnie nowa postać Jean Grey, którą odtwarza Sophie Turner. Sorry, ale gościówa pasuje jak ulał pod określenie 'melepet':P Starej Dark Phoenix ran nie godna jest całować. Już W "Grze o tron" nie przepadałem za jej osobą, a po seansie X-M: Apocalypse" jestem pewien, że będę unikał jak ognia filmów z jej udziałem. I tu marna konkluzja dla mnie jako, że kolejne filmy spod znaku X nie obędą się bez jej osoby. Fcuk...
Ode mnie 5/10. Po bardzo dobrej "Przyszłości, która nadejdzie" (8/10), spodziewałem się czegoś na tym samym poziomie, a tu niestety zonk.
U mnie cała sala nie płakała, tylko nastki, które są m.in. elfijkami.
Czytając twoje argumenty sądzę, że też jesteś nastolatką, bo wielu wątków nie zrozumiałaś. Chociażby Apocalypse'a, który chce im dać nauczkę, a nie zabijać swe dzieci.
Strój Psylocke to perfekcyjne odzwierciedlenie komiksu, a kicz musi być bo film przedstawia lata 80-te. Popatrz na stroje postaci z tamtych lat, przykładowo Power Rangers. Właśnie wtedy powstała również postać Apocalypse i jego jeźdźców.
Mystique pracowała sama do momentu, gdy pomocy potrzebował Erik, uświadomiła sobie że w jego przypadku sama sobie nie poradzi.
Och, nie jestem już dawno nastolatką i na przedpremierze były same dorosłe osoby.
Masz rację, zapomniałam o tym, że nie chciał zabijać swoich dzieci, ALE i tak z nimi walczył za pomocą swych przybocznych, więc jednocześnie jednak chciał zabić kilku X-menów.
Domyśliłam się, że strój Psylocke jest odzwierciedleniem komiksu, ale przecież stroje X-menów nie zawsze są komiksowe (np. Wolverine). Mnie on po prostu tu nie pasował. A kicz nie wylewał się z obrazu jako takiego, tylko ze scen.
Dla mnie ta część jest najsłabsza fabularnie i nie ma tu powiewu świeżości.
Mnie się nie podobało, Ty się zachwycasz, ale nie piszę Ci, ze jesteś małolatem, bo Cię to jara. Czy na filmwebie zawsze trzeba kogoś atakować, bo ma inne zdanie? Podobało Ci się - okej, nie będę Ci wmawiać, ze jesteś głupi/dziecinny itp., bo tak nie uważam nawet. Raczej zazdroszczę, że miałeś rozrywkę, bo ja niestety nie, choć chciałam.
Nie ma świeżości jeśli chodzi o ogól filmów komiksowych (czyli temat zniszczenia świata), ale dla mnie jest trochę świeżości jeśli chodzi o serię X-Men. Wreszcie dostajemy villaina, który nie jest człowiekiem, ani mutantem wyglądającym jak zwykły człowiek (Magneto, Dark Phoenix, Sebastian Shaw, Bolivar Trask).
Zgadzam się z każdym słowem. Ten film jest niewiele lepszy od Batman v Superman. Mogli troszkę ograniczyć liczbę niedorzeczności w filmie, aby lepiej się oglądało...
"Zaczął się świetnie i naprawdę miałam nadzieję, że taki będzie cały, ale potem nagle było kiczowato i patetycznie jednocześnie."
Dokładnie. To samo chciałem napisać.
To z jak zdegenerowanymi ludźmi musiałaś oglądać ten film, że śmiali się jak ginęła jego żona i córka... Niektórzy są porąbani.
o tak argument "że cała sala płaczę ze śmiechu" w trakcie sceny z łukiem jest wyznacznikiem jej poziomu :) już nie będę wnikał w kwestię, że ludzie w kinach potrafią zabić klimat i nastrój danego dzieła.
Nie musiał znajdować czasu. To była chwila moment. A stroje nie miały służyć upiększaniu, ale być funkcyjne. Można się kilku rzeczy w tym filmie przyczepić, ale nie kwestii wyjaśnionych i mających ręce i nogi.
Mnie zastanawia jak to jest, że w tej części Warren Worthington III / Angel pod koniec zginął, kiedy jego postać pojawia się w X-Men: Ostatni bastion. Chyba, że to jednak nie wszystko jest ze sobą powiązane.
Days of Future Past anulowało wszystkie poprzednie części, wydarzenia z 1-3 i Origis: Wolverine nigdy nie miały miejsca.
Dokładnie. Przez jakiś czas zastanawiałem się, jak to możliwe, że Apocalypse nie pojawił się w starych częściach, tylko dopiero teraz. Obejrzałem film jeszcze raz i tam było zdanie o tym, że po wydarzeniach w "Days of Future Past" powstały sekty szukające jakichś potężnych starożytnych mutantów i traktujące ich jak bogów. I jedna z takich sekt ożywiła Apocalypse z pomocą tej agentki, choć zrobiła to nieświadomie, bo po prostu wpuściła światło słoneczne do tej dziury.
Trafna uwaga z tymi ciuszkami. Podczas oglądania filmu też zwróciłem na to uwagę. Zwłaszcza kostium tej całej Psylocke (?)
Śmiech na sali. Choć film mi się podobał i daje 6 z serduszkiem. Dobra rozrywka :-)
E tam. U psycholi z kompleksem boga przywiązywanie wagi do takich rzeczy, czyli udowadnianie swojej wyższości na każdym kroku, jest jak najbardziej możliwe.